Po moich plecach przebiegły
dreszcze. Stałam jak sparaliżowana. Głos niewątpliwie był męski.
Skoro zwierzęta w tym miejscu mają ponad, dobre trzydzieści
metrów, to czemu miały by nie mówić? Moje ręce już nie sięgały
po smakowicie wyglądający owoc, lecz zwisały luźno wzdłuż
tułowia. Krzyk utknął mi w gardle. Powoli, sparaliżowana strachem
odwróciłam się. Starałam się być przygotowana na to co zobaczę.
Pierwszym co ujrzałam były wielkie wilcze łapy, pokryte czerwonym
futrem. Serce na kilka sekund przestało pracować. Powoli,
skierowałam swój wzrok wyżej. Zobaczyłam potężną klatkę
piersiową zwierzęcia, a później wilczy łeb. Uszy postawione do
przodu. Oczy koloru ognia. Po bokach jego tułowia, aż po sam
koniuszek ogona biegły pomarańczowe i złote zdobienia. Zwierz
przyglądał mi się z zainteresowaniem, a ja jemu z przestrachem.
- Co ty tu robisz? - zapytał z
nienaturalnym spokojem w głosie. - Ludzie zwykle nie zapuszczają
się na terytorium dzikich bakuganów.
- Dzi... dzikich baku.... ganów.. ?
- wydukałam przez zaciśnięte gardło. Stwór zamachał ogonem.
- Dzikich. Takich bez wojowników.
Masz szczęście, że to tylko ja.
- Ty nie jesteś…..... dziki?
- Nie za bardzo – w jego oczach
pojawił się ogień, lecz po chwili zgasł. - Lepiej będzie jak
zjesz to.
Zamachnął się łapą. Chyba
chciał strącić jeden owoc lub dwa. Ale zamiast tego zwalił całe
drzewo. Wylądowało ono kilka centymetrów przed moimi nogami.
Odstające gałęzie podrapały mnie w twarz. Odskoczyła do tyłu.
Owoce te były wielkości sporej pomarańczy, o wyblakłym, żółtawym
kolorze. Skórka była cienka, a miąższ miękki. Zaczęłam połykać
je bez opamiętania. Nie obchodziło mnie że dziwa istota mi się
przygląda i, że jest w stanie połknąć mnie jednym kłapnięciem
paszczy. Gdy tylko mój żołądek zapełnił się po brzegi,
powróciła mi jasność umysłu. Rozejrzałam się po. Dziwna istota
piła wodę z strumienia, nie spuszczając ze mnie, swoich płonących
oczu. Przez dłuższy czas siedziałam w ciszy próbując sobie
wszystko poukładać w głowie. Znajdowałam się na „terytorium”
istot zwanych bakuganami. Te, które zamieszkiwały ten obszar były
dzikie. Cokolwiek to znaczyło.
- Co tu robisz? - bakugan powtórzył
swoje pytanie.
- Yyyy.... - co miałam mu
powiedzieć? Że wpadłam do dziury? Lepiej skłamać? Wzięłam
głęboki wdech. Skoro wielkie, zmutowane stwory to normalna rzecz,
to czemu dziwne dziury miały by być czymś nienaturalnym? Jeżeli
to co się dzieje można nazwać naturalnym. - Wracałam do domu,
kiedy wpadłam w jakąś dziurę, a potem obudziłam się w tym
lesie, na trawie – wyrzuciłam z siebie.
Stwór przypatrywał mi się
uważnie. Przez kilka długich minutach rozmyślań, westchnął.
- Jak się nazywasz? - zapytał
jakbyśmy byli na wieczorku zapoznawczym, a nie w lesie dzikich
bakuganów, gotowych w każdej chwili mnie skonsumować. - Ja jestem
Fire Wolf.
- Emilie Kuso – gdy wypowiedziałam
swoje nazwisko, Fire Wolf dziwnie zareagował. Machnął parę razy
ogonem, w jego oczach pojawiła się ciekawość, zaintrygowanie i
strach.
Nie wiedziałam co mam o tym sądzić.
Z jednej strony cała ta sytuacja wydawała mi się chora, ale z
drugiej wreszcie znalazłam kogoś, kto być może wie jak mam wrócić
do domu.
- Dokąd zmierzasz?
- Sama nie wiem. Są tu inni ludzie?
- Tak. Mieszkają w miastach, daleko
stąd. Najbliższe ich siedlisko jest na drugim końcu pustyni –
mimo tego iż dopiero co poznałam Wolfa, czułam, że to właśnie
on mi może pomóc.
- Zabierzesz mnie tam? - zapytałam
go jak starego kumpla. Byłam zadziwiona swoją śmiałością.
Bakugan zresztą też. Wpatrywał się we mnie tymi, swoimi,
wielkimi ślepiami. Gdy tylko szok minął, zwierz (jeśli tak go
można nazwać) potrząsnął głową.
- Dla jasności, ty chcesz żebym ja
zabrał ciebie do miasta? - w tonie jego głosu, słychać było
niedowierzanie. - Ale zdajesz sobie sprawę, że to miejsce pełne
jest niebezpiecznych istot, gotowych w każdej chwili cię pożreć?
- nadal nie mógł wyjść z szoku.
- No, raczej tak.
- Jesteś kopnięta – stwierdził.
- To co, zabierzesz mnie? - Fire
Wolf westchnął cicho.
- Zgoda.
---------------
Od Autorki! Wiem że rozdział krótki i przepraszam. Niestety zaczęła mi się szkoła więc nie wiem jak będzie z Rozdziałem IV. Powinnam mieć czas napisać go w sobotę lub niedzielę.
Pozdrawiam!
Ciekawy i to bardzo :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością *.*
Kiedy kolejny? ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam raczej że spotka jakiegoś chłopaka ale wilk też może być, mam nadzieję że nie zgubi Drago w drodze do wioski.
OdpowiedzUsuń